Kultowe okładki na płyty winylowe – jaka historia się za nimi kryje?
Gadżety

Kultowe okładki na płyty winylowe – jaka historia się za nimi kryje?

Muzyka to znacznie więcej niż same dźwięki – to cała otoczka budująca wizerunek artysty. A okładka płyty to wizytówka albumu, która przyciąga wzrok i intryguje. Niektóre z nich przeszły do historii, stając się ikonami popkultury. Jaka historia kryje się za najbardziej kultowymi okładkami płyt? Zapraszam w fascynującą podróż!

Rewolucja zaczęła się od albumu Beatlesów

Trudno w to uwierzyć, ale przed erą Beatlesów okładki płyt traktowano po macoszemu. Dominowało proste zdjęcie zespołu, bez większej filozofii. Aż przyszedł rok 1967 i premiera albumu „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”. Okładka zaprojektowana przez Petera Blake’a i Janna Hawortha była przełomem – psychodeliczny kolaż pełen barw, znanych postaci i… młodszych wersji samych Beatlesów. Ten pomysł zainspirował artystów, pokazując, że okładka może być dziełem sztuki samym w sobie.

Beatlesi potwierdzili swój geniusz dwa lata później, wydając album “Abbey Road”. Prosty kadr przedstawiający członków zespołu przechodzących przez pasy stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych obrazów w historii muzyki. Dziś przejście na Abbey Road to kultowe miejsce odwiedzane przez fanów z całego świata.

Pink Floyd i tajemniczy świat „The Dark Side of the Moon”

Rok 1973 przyniósł jeden z najsłynniejszych albumów w historii rocka – „The Dark Side of the Moon” Pink Floyd. Okładka z kultowym pryzmatem i spektrum światła to dziś symbol rozpoznawalny na całym świecie. Ale mało kto wie, że jej projekt powstał niemal przypadkiem.

Zespół poprosił o projekt Hipgnosis, studio słynące z innowacyjnych okładek. Jeden z grafików, George Hardie, zainspirował się zjawiskiem dyspersji światła. Naszkicował trójkątny pryzmat, przez który przechodzi tęcza. Reszta to już historia – prosty, a zarazem genialny symbol, który idealnie oddaje klimat albumu.

Buntownicy i prowokatorzy – Sex Pistols i Nirvana

Lata 70. i 80. to czas buntu i przekraczania granic. Także tych obyczajowych. Doskonale widać to na okładce albumu „Never Mind the Bollocks” Sex Pistols z 1977 roku. Różowe i żółte litery układające się w wulgarne hasło wywołały skandal i falę oburzenia. Lecz zespół osiągnął swój cel – okładka przeszła do historii jako manifest punk rocka.

Podobną strategię obrała Nirvana w 1991 roku, wydając album „Nevermind”. Okładka przedstawiająca nagie niemowlę płynące w basenie wywołała ogromne kontrowersje. Zespół został nawet oskarżony o promowanie pedofilii. Dziś ten obrazek to kultowa ikona – symbol buntu i nonkonformizmu.

Tajemnice i ukryte znaczenia – „Dangerous” Michaela Jacksona

Niektóre okładki płyt to prawdziwe zagadki, pełne symboli i ukrytych znaczeń. Tak jak w przypadku albumu pod tytułem „Dangerous” Michaela Jacksona z 1991 roku. Okładka płyty to istna feeria barw i dziwnych postaci, która skłania do interpretacji.

W centralnym miejscu widzimy oczy Michaela, a wokół nich całą masę enigmatycznych scen: człowiek przeszywany mieczem, płonąca postać czy dziwne stwory. Każdy element ma podobno swoje znaczenie i odwołuje się do nazw oraz tekstów piosenek. Fani do dziś analizują i interpretują każdy detal tej niezwykłej okładki.

Okładki płyt dziś – zmierzch czy renesans?

W dobie streamingu i cyfrowej muzyki okładki płyt straciły nieco na znaczeniu. Ale czy na pewno? Winyle przeżywają dziś renesans, a wraz z nimi powraca moda na piękne, dopracowane okładki. Bo prawdziwy fan doceni zarówno muzykę, jak i oprawę graficzną albumu swojego idola.

Artyści wciąż eksperymentują i zaskakują pomysłami. Weźmy Joni Mitchell i jej autoportret na okładce „Turbulent Indigo” z 1994 roku. Albo Travisa Scotta i psychodeliczną okładkę „Astroworld” z 2018. Te okładki mają w sobie coś hipnotyzującego, co każe się nad nimi zatrzymać na dłużej.

Okładki płyt jako dzieła sztuki

Wiele kultowych okładek płyt to prawdziwe dzieła sztuki, które trafiły do muzeów i galerii. Tak jak „The Velvet Underground & Nico” z bananem autorstwa Andy’ego Warhola czy „Sticky Fingers” The Rolling Stones z rozporkiem zaprojektowanym przez Warhola. Te okładki udowadniają, że grafika albumowa to pełnoprawna dziedzina sztuki.

Niektórzy muzycy idą o krok dalej i tworzą okładki własnoręcznie. Tak zrobiła między innymi Joni Mitchell, która sama namalowała obrazy na okładki kilku swoich płyt. Albo John Lennon i jego surrealistyczne rysunki. Dzięki temu okładka staje się jeszcze bardziej osobista i unikalna.

Okładki, które opowiadają historie

Najlepsze okładki płyt to takie, które przyciągają wzrok, a jednocześnie opowiadają jakąś historię. Świetnym przykładem jest „Born in the U.S.A.” Bruce’a Springsteena z 1984 roku. Zdjęcie piosenkarza sfotografowanego od tyłu, na tle flagi USA, stało się ikoną amerykańskiego rocka. Ale mało kto wie, że zdjęcie powstało przypadkiem, w przerwie między koncertami. A „London Calling” The Clash z 1979 roku? Czarno-białe zdjęcie przedstawiające Paula Simonona roztrzaskującego gitarę o scenę to symbol buntu i energii punk rocka. A jednocześnie nawiązanie do debiutanckiego albumu Elvisa Presleya. Ta okładka to kwintesencja rock’n’rolla.

Ponadczasowa magia okładek płyt

Kultowe okładki płyt to coś więcej niż ładny obrazek. To symbol epoki, manifest artystyczny, przedmiot pożądania fanów. Mają w sobie ponadczasową magię, która sprawia, że nawet po latach robią wrażenie.

Jedno jest pewne – wielkie okładki płyt to ponadczasowe dzieła, które na zawsze zapisały się w historii popkultury. I nawet w czasach cyfrowej rewolucji ich magia pozostaje niezmienna. Bo prawdziwa sztuka nigdy nie przemija. Tak jak muzyka, która dzięki nim zyskuje jeszcze głębszy wymiar.

Zobacz nasze akcesoria muzyczne!

Czytaj również:

Zespół Coma powraca! Te ich albumy nigdy się nie znudzą

Znasz „Oprócz błękitnego nieba”? Oto kilka faktów o Golden Life!

Tides From Nebula – poznaj królów polskiego post-rocka